Historia

Jak to było na początku?

W 1223 roku, na trzy lata przed swoją śmiercią, święty Franciszek z Asyżu przebywał w czasie Bożego Narodzenia w Greccio, małej miejscowości leżącej na południe jego rodzinnego miasta. Pięć lat później, Tomasz z Celano, autor pierwszego życiorysu św. Franciszka, opisuje to wydarzenie w następujący sposób:

Nastał dzień radości, nadszedł czas wesela. Z wielu miejscowości zwołano braci. Mężczyźni przygotowali świece i pochodnie dla oświetlenia nocy, co promienistą gwiazdą oświetliła niegdyś wszystkie dnie i lata. Wreszcie przybył święty Boży i znalazłszy wszystko przygotowane, ujrzał i ucieszył się. Mianowicie nagotowano żłóbek, przyniesiono siano, przyprowadzono wołu i osła. Uczczono prostotę, wysławiono ubóstwo, podkreślono pokorę, i tak Greccio stało się jakby nowym Betlejem.

Noc stała się widna jak dzień, rozkoszna dla ludzi i zwierząt. Przybyły rzesze ludzi, ciesząc się w nowy sposób z nowej tajemnicy. Głosy rozchodziły się po lesie, a skały odpowiadały echem na radosne okrzyki. Bracia spieszyli, oddając Panu należne chwalby, a cała noc rozbrzmiewała okrzykami wesela. Święty Boży stał przed żłóbkiem, pełen westchnień, przejęty czcią i ogarnięty przedziwną radością. Ponad żłóbkiem kapłan odprawiał uroczystą Mszę świętą, doznając nowej pociechy.

Święty Boży ubiera się w szaty diakońskie, był bowiem diakonem, i donośnym głosem śpiewa świętą Ewangelię. A jego głos mocny i słodki, głos jasny i dźwięczny, wszystkich zaprasza do najwyższych nagród. Potem głosi kazanie do stojącego wokół ludu, słodko przemawiając o narodzeniu ubogiego Króla i małym miasteczku Betlejem. (…)

A pewien cnotliwy mąż miał dziwne widzenie. Widział w żłóbku leżące dzieciątko, bez życia, ale kiedy święty Boży zbliżył się doń, ono jakby ożyło i zbudziło się ze snu. To widzenie nie jest nieodpowiednie, gdyż w wielu sercach dziecię Jezus zostało zapomniane. Dopiero Jego łaska, za pośrednictwem sługi Świętego Franciszka, sprawiła, że zostało w nich wskrzeszone i utrwalone w kochającej pamięci.

Tak to było w XIII wieku. A nieco później? Przenieśmy się więc w czasie o mniej więcej 800 lat…!

Nasze krakowskie początki!

Moglibyśmy sami sobie zadać pytanie: a kto pamięta jak to było na początku? Wszyscy bracia mieszkający w seminarium 25 lat temu byli jeszcze dziećmi, albo dopiero mieli się urodzić! Z pomocą przychodzą nam jednak nasi starsi poprzednicy. Dzięki ich pamięci zamieszczamy poniżej fragment wspomnień spisanych przez br. Sławomira Kleina, jednego z kapłanów naszego Zakonu:

Boże Narodzenie 1991 roku; bracia: Tomasz Jank, Adam Mączka i Sławomir Klein (inicjatorem i kierownikiem był Tomasz) wybudowali w naszej bazylice, w kaplicy bł. Salomei szopkę, w której eksponatami były – obok oczywiście [figur] Dzieciątka Jezus, Maryi i Józefa – wypchane zwierzęta (hitem był koń, prawdopodobnie jedyny na ówczesne czasy w Polsce).

Szopka cieszyła się niesamowitym zainteresowaniem krakowian, do tego stopnia, iż wydano nawet kartę pocztową z tą szopką. […] To dodało odwagi i stało się powodem nowego pomysłu rok później.”

Idąc za ciosem, bracia studenci z ówczesnego II roku postanowili, że w Boże Narodzenie 1992 roku przygotują tzw. „Żywą szopkę”.

Gdy już uzyskaliśmy zgodę naszych władz zakonnych rozpoczęliśmy poszukiwania zwierząt. Pomocny okazał się dyrektor Ogrodu Zoologicznego Józef Skotnicki. On to wypożyczył nam „podstawowy” i najbardziej egzotyczny element żywej szopki – osła. Poza tym skontaktował się z prof. Janem Szarkiem z Akademii Rolniczej i załatwił nam inwentarz „uzupełniający”: kozy i owce. Cała ta „Arka Noego” zamieszkała w auli bł. Jakuba. […]

W Noc Wigilijną naszą szopkę nawiedził ks. kard. Franciszek Macharski, jak również wielu innych, zwłaszcza bezdomnych (to było mocne przeżycie dla nich i dla nas). Przy rozpalonym ognisku tańcowaliśmy i śpiewaliśmy. Następnego zaś dnia przeżyliśmy autentycznie „najazd” krakowian. Zaplanowany jeden dzień szopki przedłużyliśmy o cały dzień (nie mogliśmy przetrzymywać zwierząt z powodu dużej odpowiedzialności – ale, jak na pierwszy raz to wystarczyło). Nie obeszło się oczywiście bez wielu zabawnych sytuacji, jak np. noszenie na rękach osła do szopki, który upierał się „jak osioł”, ale przede wszystkim – łapanka na Krakowskim Rynku uciekającego kozła, co zostało odnotowane przez lokalne media.”

Tym sposobem franciszkańska „Żywa szopka” zaistniała w historii polskiego krajobrazu bożonarodzeniowego.

Tradycja ta kontynuowana przez lata była ubogacana najrozmaitszymi inicjatywami: wspólne kolędowanie i jasełka to oczywiście podstawa. Na przestrzeni lat nie zabrakło także poczęstunków dla każdego kolędnika przygotowanych przez klauzurowe siostry zakonne (klaryski, benedyktynki), czy inicjatywy wspólnej modlitwy tekstami Psalmów braci oraz odwiedzających plac przed Bazylika św. Franciszka gości.

Na przestrzeni lat nasza wspólnota podejmowała współpracę z rozmaitymi instytucjami państwowymi oraz organizacjami prywatnymi . Do przygotowań włączali się lokalni przedsiębiorcy, a także wiele osób prywatnych, którym była bliska idea przybliżenia Bożego Narodzenia innym. Bez materialnego wsparcia nie bylibyśmy przecież w stanie rozbudować tej skromnej inicjatywy do rozmiarów ikony grudniowego świętowania w stolicy Małopolski.

Dziękując wszystkim wspierającym Żywą Szopkę zapraszamy jednocześnie każdego z Was do jej współtworzenia! Wystarczy zabrać swoich najbliższych – rodzinę, przyjaciół, sąsiadów i przybyć na Franciszkańską 4 dnia 24 lub 25 grudnia! Niech te świąteczne dni będą przez nas przeżyte we wspólnej radości z narodzenia Jezusa, a Ten będzie pokojem (Mi 5, 4).